czwartek, 19 marca 2015

Farmona Tutti Frutti cukrowy peeling do ciała, brzoskwinia & mango

Cześć!


skład: 
Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Sucrose, Sodium Chloride, PEG-40/45 Hydrogenated Castor Oil, Petrolatum, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Parfum (Fragrance), Cera Alba (Beeswax), Propylene Glycol, Morinda Citrifolia (Noni) Fruit Extract, Aqua (Water), Tocopheryl Acetate, Synthetic Wax, Caprylica/Capric Glycerides, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, BHA, CI 19140, CI 16255.


Co o produkcie mówi producent?


NIEBIAŃSKA SŁODYCZ i WAKACYJNA BEZTROSKA każdego dnia!
Cukrowy peeling do ciała o niebiańsko słodkim zapachu papai i egzotycznego tamarillo.
Egzotyczna papaja, dzięki swoim prozdrowotnym właściwościom nazywana owocem aniołów, przez stulecia była czczona przez Indian.  Połączona z tropikalnym tamarillo, tajemniczym owocem znanym jako zaginiony pokarm Inków, przenosi w egzotyczny świat beztroskiej błogości.
Cukrowy peeling doskonale myje, regeneruje i pielęgnuje ciało. Dzięki zawartości masła Karite głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia skórę, sprawiając że staje się zachwycająco miękka i delikatna. Naturalne kryształki cukru, zanurzone w odżywczym olejku, usuwają martwy naskórek, wygładzając ciało. Kuszący zapach egzotycznych owoców, koi zmysły i odpręża.

Moja opinia:
Lubię kupować polskie produkty, dlatego postawiłam na Farmonę. Wybrałam mój ulubiony z zapachów- brzoskwinia + mango, do tego jest to peeling cukrowy a nie solny, z którego nie byłam zadowolona. Ale jednak nie do końca mnie przekonał... Sam w sobie jest świetnym zdzierakiem, dobrze masuje przy tym skórę, czuć lepsze ukrwienie, ale nijak ma się to uczucie lekkości i świeżości do tego, co jest później- skóra jest oblepiona olejkami zawartymi w peelingu. Mi nie do końca to odpowiada, bo jest dla mnie w tej chwili trochę za ciężko, wolę wmasować lżejszy balsam czy mleczko. Mimo to- polecam!

Pozdrawiam,

piątek, 6 marca 2015

Zużycia

Cześć!
Dziś chcę pokazać Wam co udało mi się zużyć/wykończyć ostatnio. Nie ma tego jakoś specjalnie dużo, ale do przodu! :-)


Essence Lash Princess- fajny był do pierwszych 4 użyć... później strasznie sklejał rzęsy, nie polecam.
Wibo Growing Lashes- moja ulubiona maskara, już n-ta z kolei...
Estee Lauder Double Wear Light- fajny, lekki podkład o średnim kryciu, polecam jeśli szukacie podkładu co cery mieszanej. Nie zapycha skóry, lekko się rozprowadza, daje raczej matowe wykończenie, ale nie płaskie.
Revlon Colorstay do skóry tłustej/mieszanej- używam tej wersji ze względu na odcień, lubię ten podkład i często do niego wracam, zawsze mam butelkę w kosmetyczce.
Oriflame Sol Golden- mój ukochany samoopalacz do twarzy. Nie zapycha! Pięknie pachnie, daje bardzo ładny odcień opalenizny. Polecam! Kocham!
Lirene żel myjący/peeling/maska- jakoś nie polubiłam, dlatego też nie polecam.. Bez większej różnicy dla mojej skóry. Ani specjalnie nie oczyszczał, ani rozjaśniał. 
Payot Techni Liss First- bardzo przyjemny krem, delikatny zapach, skóra po nim jest odżywiona i wygładzona, nie kupię ze względu na cenę- przez internet do kupienia w cenie od 140pln.
Celia pomadko-błyszczyk- gdyby nie to, że lubi się łamać byłaby idealna! Daje piękny głow na ustach, odżywia je i sprawia wrażenie gładszych. Niestety tak jak wspomniałam lubi się złamać, ma delikatną kosnystencję i latem może nie wytrzymać. lecz kocham i tak!
Galenic Nectalys na noc- nie lubię tego kremu. Ściąga skórę i wcale nie nawilża. Nie polecam.
Bielenda Laser Xtreme, krem na dzień- dośc przyjemny krem, ale niestety nie zdążyłam go zużyć bo minął jego termin przydatności po otwarciu. Lekki, przyjemny, ot taki do codziennej pielęgnacji skóry normalnej.


Czy miałyście któryś z tych produktów?

środa, 4 marca 2015

Zlepek recenzji- Oriflame, Acerin, Lirene, Eveline, L'Biotica, Siquens

Zaczynajmy!



Oriflame Sol Golden, samoopalacz do ciała w sprayu. Tak jak wersję do twarzy kocham, tak tej nie lubię. Pachnie jak typowy samoopalacz- ok, niestety robi mi zacieki i nierówno schodzi. Do tego odcień opalenizny jest taki hm... pomarańczowy.



Acerin, spray do stóp, regulator pocenia. Produkt, jeden z wielu produktów do stóp których używam regularnie. Niestety prawie cały musiałam wyrzucić do kosza bo... przestał działać atomizer. Miałam okazję jednak użyć go kilka razy, miał bardzo przyjemny zapach i faktycznie działał odświeżająco. 



Lirene samoopalacz w piance. Nie polubiłam się z nim. Wiem, że zbiera dobre recenzje, dużo osób go poleca (dzięki temu i ja się skusiłam), ale mi nie podpasował. Rozprowadzanie- ok, konsystencja- ok, zapach- jak po samoopalaczach, trzeba przywyknąć. Smużył mi na nogach i kolor nie był zadowalający.


Eveline, serum do pośladków push up oraz diamentowe serum wyszczuplające. Produkty, których nigdy nie mogę skończyć do końca terminu ważności. To w sumie na plus- są wydajne :-) niestety nie zauważyłam większych zmian na swoim ciele, muszę zaznaczyć, że używałam ich już dłuższy czas temu, zdjęcie zostało zrobione i czekało na recenzję. 


Eveline serum do rzęs- bez większego efektu.
L'Biotica- serum podrażniło mi oczy.



Siquens MedExpert- mój ulubiony krem, o którym ciągle zapominam. Rewelacyjny do skóry odwodnionej czy przesuszonej. Na pewno do niego wrócę, jak wykończę inne moje kremy, czyli... za sto lat :D

Miałyście coś z powyższych produktów? Wyszło na to, że większość mi nie do końca odpowiadała ;-) no cóż, mam nadzieję, że inne produkty bardziej się sprawdzą :-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...